Bella Cup od kuchni – dzień 5
5 lipca, 2013Paula Kania (na zdjęciu) należy do zawodniczek, które lubią okazywać emocje na korcie. Kiedy wszystko idzie po myśli tenisistki to często się uśmiecha, jest wyluzowana. Kiedy jednak gra się nie układa, a rywalka zdobywa więcej punktów to obraz Kani diametralnie się zmienia. Swoją złość wyładowuje na rakiecie.
Tak było w pierwszym meczu, podobna sytuacja miała w starciu z Kathariną Lehnert. Co ciekawe, kiedy Polka ciśnie rakietą z całej siły w kort to gra znacznie lepiej. Po spotkaniu z Filipinką powiedziała: Następnym razem rzucę nią przed samym meczem ćwierćfinałowym aby grać dobrze od samego początku.
Jeśli już o Filipince mowa, to czuła się ona w Toruniu jak w domu. Kiedy nie była na korcie to bawiła się na kocu wraz z malutką siostrzyczką. Mama Kathariny spędzała większość czasu na opalaniu się. Zawodniczka przyznała na koniec, że w Toruniu oprócz przyjemnej atmosfery na kortach najbardziej podobały się jej sklepy z ubraniami. Pamiątki związanej z naszym miastem do domu nie przywiezie, ale kilka sukienek i bluzek już tak.
Na koniec kilka słów o pogodzie. Po raz pierwszy w tym turnieju aura sprawiła psikusa zawodniczkom. Kiedy w meczu Katarzyny Piter z Anną Leną Friedsam w decydującym secie było 6:5 dla Polski Niemka stwierdziła, że z powodu padającego deszczu nawierzchnia na korcie centralnym robi się śliska i niebezpieczna. Dlatego też sędzia przerwał mecz. Wydawało się, że padający deszcz uniemożliwi zawodniczkom kontynuowanie gry. Pogoda się poprawiła a tenisistki dokończyły grę na korcie numer dwa, który był w bardzo dobrym stanie. Cztery kolejne piłki przy podaniu Friedsam wygrała Piter i to ona wywalczyła awans do ćwierćfinału. Niemka po spotkaniu była bardzo niepocieszona. – To wina kortu. Na centralnym obiekcie pewnie bym nie przegrała – powiedziała wyraźnie zdenerwowana Friedsam.